Wcześniej pisałam, że wstaję sobie niezbyt wcześnie? Wtedy byłam chora, więc mogłam.
Wróciła szkoła, jest coraz cieplej, a ja wciąż chodzę w puchowej kurtce. Codziennie wracając ze szkoły gotuję się jak larwa w puszce na ognisku à la Bear Grylls. Tak właśnie zachorowałam, chodziłam w rozpiętej kurtce mimo wiatru i deszczu. + 1000 do inteligencji (Level Up!). Ale ja nie znoszę tej kurtki,noo!!!
Wracając do głównego wątku- od środy jestem z powrotem w szkole, więc wstaję o 7.10 budzona Slayer'em.
Ubieram się, to znaczy stoję 20 min. przed szafą i myślę o tym jak bardzo nie chce mi się iść do szkoły.
Jak wytaszczę się z pokoju, muszę obudzić tatę, a to nie jest takie proste jak się wydaje. Zazwyczaj po prostu walę w poręcz schodów aż zacznie mamrotać, wtedy już idzie z górki.*
Podciągam żaluzje, włączam komputer (nie mamy telewizji, tylko telewizor. do niego podłączamy kompa
i voilà), internet, a potem radio Roxy, nasze ulubione. Zazwyczaj mamy bardzo mało czasu do wyjścia, mimo to tata przygotowuje obfite śniadanie, tak żebyśmy za żadne skarby nie zdążyli (przypominam, że jem bardzo wolno).
Wyjście z domu- pakowanie się do auta. Znowu radio. Mokra nawierzchnia? Drifty na rondach!
Tata jeździ bardzo sprawnie, dzięki temu docieramy do szkoły na czas mimo trudności(choć nie zawsze).
Desant przy podziemnym przejściu, uważam, żeby nie poślizgnąć się na mokrych od deszczu schodach.
Wchodzę do szkoły czując się jak debil w puchowej kurtce. Kogo mijam? Oczywiście, że Polę J. uśmiechającą się do mnie słodkim fałszem. Dlaczego jej nie lubię? No cóż, są takie osoby, których nienawidzimy za samą ich twarz, prawda? W moim przypadku to ona i chyba z wzajemnością.
Po drodze do klasy sprawdzam szczęśliwy numerek i których nauczycieli nie ma w szkole.
Czuję się jak jeszcze większy debil idąc korytarzem. Często wydaje mi się, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Też tak macie? Zanim dotrę do klasy mam dobry humor, stojąc pod drzwiami sali
czuję się jak ostatnie emo. Oczywiście witają się ze mną z dwie osoby przy czym
wesoła elitka biega, skacze i krzyczy co jest niezwykle irytujące.
Dzwonek, przychodzi nauczycielka, lekcje, lekcje, dzień po dniu, poniedziałek,
wtorek, środa, czwartek, upragniony piątek.
Oprócz piątku, moim ulubionym dniem tygodnia jest wtorek. Nie wiem czemu, może
przez to, że są luźniejsze lekcje. Środa to rzeź niewiniątek, a w czwartki czuję się jakbym nie spała
od kilku dni. Weekend jak weekend, wiele sobie obiecuję, bardzo mało robię.
Sobota- "odpoczynek", Niedziela- "o-jezus-maria-nie-zdąże". I tak do końca roku.
Cóż, jakoś trzeba przetrwać!
A on nie poleci, głupek.
Gonię roić lekcje.
Dziękuję za uwagę,
P.
* Cóż za gra słów, mój tata śpi na górze :)
Wróciła szkoła, jest coraz cieplej, a ja wciąż chodzę w puchowej kurtce. Codziennie wracając ze szkoły gotuję się jak larwa w puszce na ognisku à la Bear Grylls. Tak właśnie zachorowałam, chodziłam w rozpiętej kurtce mimo wiatru i deszczu. + 1000 do inteligencji (Level Up!). Ale ja nie znoszę tej kurtki,noo!!!
Wracając do głównego wątku- od środy jestem z powrotem w szkole, więc wstaję o 7.10 budzona Slayer'em.
Ubieram się, to znaczy stoję 20 min. przed szafą i myślę o tym jak bardzo nie chce mi się iść do szkoły.
Jak wytaszczę się z pokoju, muszę obudzić tatę, a to nie jest takie proste jak się wydaje. Zazwyczaj po prostu walę w poręcz schodów aż zacznie mamrotać, wtedy już idzie z górki.*
Podciągam żaluzje, włączam komputer (nie mamy telewizji, tylko telewizor. do niego podłączamy kompa
i voilà), internet, a potem radio Roxy, nasze ulubione. Zazwyczaj mamy bardzo mało czasu do wyjścia, mimo to tata przygotowuje obfite śniadanie, tak żebyśmy za żadne skarby nie zdążyli (przypominam, że jem bardzo wolno).
Wyjście z domu- pakowanie się do auta. Znowu radio. Mokra nawierzchnia? Drifty na rondach!
Tata jeździ bardzo sprawnie, dzięki temu docieramy do szkoły na czas mimo trudności(choć nie zawsze).
Desant przy podziemnym przejściu, uważam, żeby nie poślizgnąć się na mokrych od deszczu schodach.
Wchodzę do szkoły czując się jak debil w puchowej kurtce. Kogo mijam? Oczywiście, że Polę J. uśmiechającą się do mnie słodkim fałszem. Dlaczego jej nie lubię? No cóż, są takie osoby, których nienawidzimy za samą ich twarz, prawda? W moim przypadku to ona i chyba z wzajemnością.
Po drodze do klasy sprawdzam szczęśliwy numerek i których nauczycieli nie ma w szkole.
Czuję się jak jeszcze większy debil idąc korytarzem. Często wydaje mi się, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Też tak macie? Zanim dotrę do klasy mam dobry humor, stojąc pod drzwiami sali
czuję się jak ostatnie emo. Oczywiście witają się ze mną z dwie osoby przy czym
wesoła elitka biega, skacze i krzyczy co jest niezwykle irytujące.
Dzwonek, przychodzi nauczycielka, lekcje, lekcje, dzień po dniu, poniedziałek,
wtorek, środa, czwartek, upragniony piątek.
Oprócz piątku, moim ulubionym dniem tygodnia jest wtorek. Nie wiem czemu, może
przez to, że są luźniejsze lekcje. Środa to rzeź niewiniątek, a w czwartki czuję się jakbym nie spała
od kilku dni. Weekend jak weekend, wiele sobie obiecuję, bardzo mało robię.
Sobota- "odpoczynek", Niedziela- "o-jezus-maria-nie-zdąże". I tak do końca roku.
Cóż, jakoś trzeba przetrwać!
A on nie poleci, głupek.
Dziękuję za uwagę,
P.
* Cóż za gra słów, mój tata śpi na górze :)
Nie napiszę dzisiaj wszystkiego, co sobie zaplanowałem - czasu mi jednak nie brak i możesz być pewna, że każda myśl znajdzie swoje miejsce.
OdpowiedzUsuńBlog jest niezwykle przyjemny pod względem graficznym: czytelny, delikatnie dobrany kolorystycznie i dodatkowo wzbogacony Twoimi rysunkami. Zarówno one jak i zaznaczanie fragmentów tekstu na żółto pomagają czytelnikom poznać autorkę, bo wskazują, co jest dla niej ważne.
Styl to pogranicze humoru, dziewczęcości i oryginalności z dużą domieszką błędów interpunkcyjnych i literówek, ale szalenie przypadł mi do gustu. Perełki takie jak "wesoła elitka" czy inne wtrącenia nadają tekstowi niepowtarzalny charakter.
Od dzisiaj będę Cię śledził.
(Wybacz mi odmianę czasowników w rodzaju męskim- inspiruję się pewnym bohaterem...animowanym. I nie zachłystuj się szczęściem- jestem, jak mi kiedyś powiedziano, cenionym krytykiem, a moje komplementy stanowią obiekt pożądania mas).
G.
Jestem zaszczycona, tajemniczy G. (mimo, że wiem kim jesteś, zachowam anonimowość, ochrona danych osobowych itp. ;).
UsuńTen komentarz mile mnie zaskoczył, ze względu na ich skromną ilość- mianowicie jeden :D "Od dzisiaj będę Cię śledził" brzmi dosyć przerażająco, mimo to, cieszę się!
Dziękuję za te miłe słowa, są bardzo pokrzepiające i podnoszące na duchu c:
P.S. G...? GAAAAAY!